Tikal (polnocna Gwatemala)


Advertisement
Published: March 10th 2014
Edit Blog Post

Ostatnie dwa dni to przejazd i pobyt w północnej Gwatemali (Peten).

Z Semuc Champey wyjeżdżam o siódmej rano. I znowu decyduję się na przejazd autobusem turystycznym, który to przejazd powinien zająć jakieś 10 godzin. Przejazd chicken busami (możliwy) zająłby na pewno 2-3 godziny dłużej.

Poranny wyjazd uświadamia wszystkim jak pięknym miejscem są okolice Semuc Champey. Niewielkie górki wyłaniające się z porannej mgły robąa wrażenie.

Pierwsza godzina jazdy to droga z Semuc do Lanquin i pokonujemy ja na pace pick-upa. Przed Lanquin okazuje się, że są jakieś roboty drogowe i musimy trochę przejść z plecakami pieszo. W Lanquin zmieniamy pick-upa na busa turystycznego. Jest też chwila czasu, żeby w jakimś lokalnym comedorze zjeść śniadanie.

Dalsze kilkadziesiąt kilometrów drogi to także droga szutrowa i mocno wyboista, co daje się we znaki w busie. W końcu wyjeżdżamy na drogę asfaltową i mkniemy do Coban (kierowca musi podwieźć swoją narzeczoną do Coban :-) a stamtąd na północ w stronę Santa Elena/Flores. Pierwsze klkadziesiat kilometrów za Coban to w dalszym ciagu górzyste i kręte drogi. Po jakimś czasie w aucie pojawia sie dziwny zapach spalenizny, który z czasem staje się nie do zniesienia. Podejrzewamy, że zaczynają palić się hamulce (niewesoła sytuacja na górskiej drodze:-). Kierowca z początku ignoruje uwagi pasażerów i jedzie dalej. W końcu pojawia się jednak dym (i to w dużych ilościach) wydobywający się z tylnych kół. I ten fakt zmusza naszego kierowcę do zastanowienia się i zatrzymania. Hamulce ewidentnie wymagają naprawy a my jestesmy w środku lasu i daleko od jakiegokolwiek miasta. Nie wiem, czy w Gwatemali istnieje coś takiego jak assistance i nie wiem, czy kierowca je posiada:-) Nie wiem jak zamierza rozwiazać problem. Po jakimś czasie dojeżdża drugi bus tej samej firmy (na szczęście okazało sie, że tego dnia tak duża ilosci ludzi jedzie do Flores, że potrzebne były dwa busy). Teraz obaj kierowy probują wspólnie naprawić hamulce w naszym busie. Jest cholernie gorąco. Wszyscy stoimy pod drzewami przy drodze czekając na naprawienie busa. I nawet w cieniu jest nie do wytrzymania. A ci dwj biedacy na asfalcie i w pełnym słońcu muszą naprawić busa.

W busie poznaję Guusa (młodego holendra), z którym kilka dni wcześniej byliśmy na trekkingu na Tajumulco. W drugim busie jest też para młodych niemców, którzy także byli z nami na trekkingu. Jedzie także ze mną sympatyczna para polaków poznanych w Utopii.

Na północ Gwatemali jadę w zasadzie tylko po to, aby zobaczyć ruiny majów, ukryte w dżungli - Tikal. Tikal oprócz (jak mi wytłumaczono) Copan w Hondurasie i Chichen Itza w Meksyku to jedne z trzech najważniejszych ruin majów. Każde z nich pełniło różne funkcje (religijne, administracyjne i kulturowe). Tikal (podobno) pełnił funkcje administracyjno - polityczne. Oprócz Tikal północna Gwatemali oferuje masę innych mniejszych ruin, do których dotrzeć można po kilkudniowym trekkingu w dżungli. Guus np. odpuszcza sobie Tikal i idzie na 5-cio dniowy trekking do ruin El Mirador (przy granicy meksykanskiej). Koszt takiej imprezy to grubo ponad 200 USD. W sumie gdybym miał więcej czasu, to także bym się tam wybrał (cztery dni w dżungli i jeden dzien w ruinach, w których poza toba nie ma prawie nikogo). To musi być niesamowite.

W końcu kierowcy (po kilku godzinach) naprawiaja hamulce i jedziemy dalej. Wszyscy się zastanawiamy jak oni zdolali to naprawić bez zapasowych części i prawie wszyscy podejrzewamy, że po prostu odłączyli hamulec, który sprawiał problemy (nie wiem czy to jest możliwe) i kontynuujemy jazdę przy hamulcach działających na trzech kolach.

Północna Gwatemala to już zupełnie inny kraj. Teren się wypłaszcza i jest bardziej tropikalnie (i coraz bardziej gorąco). Przy drodze pojawiają się drewniane chaty (miejscowych wieśniaków - potomków Majów) kryte strzechą. Prawie jak w Polsce kilkadziesiąt lat temu:-)

Do miasta Flores docieramy późną nocą. Wszyscy jesteśmy skonani. Kolejnego dnia miałem jechać do Tikal (miasto Flores to baza wypadowa do Tikal), ale jestem tak zmęczony, że nie wiem, czy będzie mi się chciało. Zatrzymuję się (oczywiście w dormitorio:-) w hostelu Los Amigos. I to chyba nie jest najlepszy wybór bo hostel jest mocno imprezowy. Samo Flores (miasto położone jest na wyspie i moim zdaniem jest to po prostu dzielnica wiekszego miasta leżącego na lądzie o nazwie Santa Elena) rozczarowuje. Nie wiem co w nim niby jest pięknego. Dodatkowo jezioro tego roku ma trochę większy poziom wody i nadbrzeżne ulice są pozalewane. W mieście poza hotelami, sklepami z pamiątkami, restauracjami nie ma nic. I drugim razem bym sie tutaj nie zatrzymał. Alternatywne noclegi są możliwe w samym Tikal, ale ceny idą tam w setki USD za noc :-) Jest też jeszcze jedna miejscowość o nazwie El Ramate w połowie drogi pomiędzy Flores i Tikal i wygląda całkiem ciekawie.

Po dniu przerwy spędzonym na chodzeniu po miescie jadę to Tikal na tzw. sunset tripa, czyli wyjazd popołudniu z zachodem słońca w ruinach. Ruiny Tikal od razu robią wrażenie. Są zupełnie inne o wcześniejszych ruin. Całe schowane w dżungli. Są niezwykłe intrygujące i tajemnicze. I nie dziwię się, że niejednokrotnie były scenerią dla różnych filmów. Wyjście na jedną z wyższych świątyń majów i spojrzenie na wystające z dżungli wieszchołki pozostałych świątyń pozostawia niezapomniane wrażenie.

Naszym przewodnikiem po dżungli jest miejscowy indianin (Maya), który wychowywał się w ruinach (indianie stosunkowo niedawno zostali wypędzeni poza obszar ruin (teraz także parku narodowego)). Dowiadujemy się od niego sporo nt. wierzeń Majów oraz tego jak postępowali z nimi najeźdźcy próbuąacy zaszczepić im nową "słuszną" wiarę. Jest mi wstyd za kościół katolicki. W sumie każda religia to to samo bagno, ale od religii, ktora "przepełniona" jest miłością możnaby oczekiwać czegoś innego. Szkoda, że znisczono w dużym stopniu tak ciekawą cywilizację! Być może stąd jakaś niechęć majów do kościoła katolickiego? W sumie prawie wszędzie widzę tylko kościoły baptystów, świadków Jehowy, adwentystów i innych odłamów chrześcijaństwa, a kościołów katolickich nie widać. Majowie, pomimo zmiany wyznania wymuszonego silą przez "jedynie słuszną religię katolicką", dalej praktykują swoje pradawne obrzędy. Doszło nawet do tego, że rząd zgodził się na to aby w ruinach mieli swoje paleniska do odprawiania rytualnych obrzędów.

W Tikal tak w 5-6 wieku naszej
Wspolczesne paleniskoWspolczesne paleniskoWspolczesne palenisko

Majowie maja (obecnie) prawo od odprawiania swoich rytualow na obszarze ruin Tikal
ery (o ile dobrze pamiętam) żyło jakieś 120 tys. ludzi. Miasto zostało opuszczone podobno poprzez problemy z wodą (do takch wniosków doszli badacze).

Ruiny zostały odkopane i oczyszczone z roślinności zaledwie w niewielkim stopniu. Prace są niezwykle kosztowne i pieniądze daje na to głównie amerykanie.

Wieczorem dżungla ożywa. Zewsząd dochodzą odgłosy ptaków, małp itp.

Po zachodzie słońca i już w zupełnych ciemnościach z czołówkami na głowach docieramy do samochodów.

Było warto!

Do Flores dojeżdzamy około 21-ej.

We Flores znowu kolejni Polacy. W Meksyku przez dwa tygodnie nie spotkałem nikogo. A tutaj w Gwatemali całą rzeszę:-)

Jutro dalej w drogę.


Additional photos below
Photos: 18, Displayed: 18


Advertisement

Czekajac na rekonstrukcjeCzekajac na rekonstrukcje
Czekajac na rekonstrukcje

Zalediw niewielka czesc kompleku doczekala sie odkopania i rekonstrukcji
Templo 1Templo 1
Templo 1

Chyba jedna z najbardziej chrakterystycznych swiatyn Majow. Nie mozna na nia wchodzic.
Templo 2Templo 2
Templo 2

Na ta swiatynie mozna wejsci z tylu po drewnianych schodach.
Wnetrze jednego z budynkow rezydencjalnychWnetrze jednego z budynkow rezydencjalnych
Wnetrze jednego z budynkow rezydencjalnych

Widoczne sklepienie to tzw. luk Majow


Tot: 0.079s; Tpl: 0.012s; cc: 12; qc: 52; dbt: 0.0456s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb