MaroqueAmoque_2


Advertisement
Morocco's flag
Africa » Morocco » Marrakech-Tensift-El Haouz » Marrakech
December 29th 2013
Published: December 30th 2013
Edit Blog Post

Od rana słońce, małaEm po wczorajszych przygodach spała cała noc aż do 7, czyli naszego czasu 8! Wyruszylismy w poszukiwaniu kawki, herbatki i jakiegoś sniadaniowego bajgla. o 9 ulice były jeszcze puste, brudne i trochę mokre od wczorajszego deszczu. Przy ścianach przebiegały wyliniałe koty, obwozni handlarze mięty dostarczali do kawiarni swój towar, tragarze wnosili skrzynki pomarańczy.
Pojechaliśmy zobaczyć współczesny landmark Casablanki - meczet Hassana II. Szaleńczo duży, pomiesciłby w sobie np. bazylike św. Piotra. Położony jest na samym brzegu , na dramatycznie wczorajszej sie w morze platformie. Jak na nowoczesny twór sakralny, to całkiem udany moloch. Myśle, ze nasi księża mogliby sie tego i owego od tutejszych władców nauczyć w sprawie monumentalności.

Po mieście poruszamy sie grand taxi bądź petit taxi. Małe to czerwone fiaciki z bagaznikami na dachu, bo często są juz w tak oplakanym stanie, ze bagażnik z tyłu im sie nie otwiera, podobnie jak jedna para drzwi, a duże, to przedpotopowe białe mercedesy, z reguły 30-letnie. Do Mercedesa wchodzi cała 6-tka: trzy osoby z przodu stlamszone bardzo i trzy dorosłe + małaEm z tylu. Okna zaparowane, przednia kanapa wzmocniona stalowa rurką. A comnajgorsze, te rupiecie nie są nawet własnością kierowców, tylko jakiejś "korporacji"!

Planowaliśmy złapać pociąg do Marakeszu o 12.50, a kupno biletu miało nam zająć 2 minuty. Na stacji tłum, maszyny do biletów nie działają, okazalo sie, że biletów na 1 klasę nie ma, karta płacić nie można, wiec w popłochu za gotówkę kupiłam kilka kwitków, które okazały sie być biletami 2 klasy na pociąg za 2 godziny, z którymi jednak postanowiliśmy jak gdyby nigdy nic, zapakowac sie na pociąg o 12.50. Było to jednak zadaniem niemozliwym - gdy pociąg przyjechał, już było pełno ludzi w przedziałach, pełno na korytarzach i pełno na peronie. Gdyby nawet udało nam sie wejść, to byśmy jechali stłamszeni na korytarzu 3 godziny, wiec postanowiliśmy sie poddać, bez planu, co dalej. I nagle w przepływie geniuszu ruszyliśmy pędem przez zatłoczony jeszcze peron do rzekomo pełnej pierwszej klasy na początku pociągu, źeby spróbować swojego szczęścia tam zupełnie na głupa. I udało sie. Pan konduktor najpierw powiedział, ze nie ma szans, potem ze może 2 osoby sie zmieszczą, a stanęło na tym, ze cała nasza 6 sie rozlokowala w kilku rożnych przedziałach. M. miał nawet atrakcje w postaci wspolpasazerow z Libii, którzy rzekomo turystycznie zwiedzali kraj. Do Marakeszu dotarliśmy ok. 16.30, z trudem odnajdujac nasz riad w medinie - od bramy w pierwsza w prawo a potem w druga w prawo - bez numeru i nazwy ulicy.

Wieczorem wyszlismy na miasto, przemierzac medine między straganami z mandarynkami. Wyladowalismy w końcu na tajine na Jam el Fna, pełnym zaklinaczy węży, żebraków i dymu. Poprzednio byłam tu 16 laT temu i w mojej pamięci zatarła sie juz egzotyka tego miejsca. Jest zupełnie dzikie. MałejEm sie podobało.


Additional photos below
Photos: 5, Displayed: 5


Advertisement



Tot: 0.498s; Tpl: 0.01s; cc: 12; qc: 71; dbt: 0.137s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb